Skip to main content

Gościeradz - Smukała

rajd pieszy

Organizator: Marek Rybczyński

Trasa: Gościeradz - Wyczółkowo - Olszyniec - Tryszczyn Doły - Janowo - Smukała - 13 km

Uczestników: 24

Relacja i wiersze Barbary Dombrowskiej-Pietrzykowskiej

W dniu 23 lutego br. udaliśmy się na wędówkę z Gościeradza do Smukały. Trasa liczyła 13 km. Wędrowały 24 osoby. Pierwszy postój zaplanowano przed Dworkiem, w którym w latach 1921-1936 mieszkał Leon Wyczólkowski. Hanna Rakowska przybliżyła wszystkim postać malarza artysty, opowiadając anegdoty.
Z powodzeniem można wyrazić słowem, i to w formie wierszy, jego malarstwo. Inspiracją stał się ogłoszony 2012 rok Rokiem Wyczółkowskiego. Zajęłam się pisaniem wierszy do obrazów wybitnego malarza i nie tylko.
Poezja już w okresie międzywojennym pozwalała rozkwitać kwiatom, zwłaszcza polnym. W Gościeradzu potrafił zgromadzić 40 gatunków, by je wszystkie uwiecznić. Na Ukrainie urzekły go żółte kaczeńce, a do Krakowa przywożono kwiaty prosto z Wiednia. 
Urzeczenie  przyrodą spowodowało, że  przedstawiał i wyrażał kolorem to, czego nie można było dostrzec gołym okiem. W tej dziedzinie ujawniał się talent malarski, pasja, która nie opuściła go do ostatnich chwil życia. Wykazywał zawsze wiele inwencji twórczej, kiedy łączył ze sobą różne kolory. Wówczas natura żyła i grała.   
Mistrz pędzla tak zauroczył się pracą na roli, że wydobywał z niej jakby zamknięte na klucz skarby. Wieś, codzienne życie, ludzie i praca, będąca troską o byt, stanowiły dla niego atrakcję. 
Tła. Korzystał z siedmiu barw tęczy i mieszał kolory dopiero na płótnie.
Dążył wówczas tak, jak inni impresjoniści do utrwalenia danej, przemijającej chwili. Malował o wschodzie i zachodzie słońca. Samopoczucie artysty bywało nienajgorsze. Zawsze tryskał humorem.  Utrwalał na obrazach to co widział, czuł  i potrafił odebrać wszystkimi zmysłami. Interesował się ludzkim życiem, pracą, problemami, radościami i smutkami. I wyrażał to wszystko na obrazach w sposób prosty, realny. 


W Gościeradzu
mistrzu
spijasz eliksir poranka
rozgrzewając głos miodem

słowa ulatują dymem 
tylko owady grają
muzyka tnie krajobraz na pasma 
kolory upominają się o nieśmiertelność
a słonce wschodzi mniszkiem pszczół

 

Piwonie
wonny dzień gra spojrzeniem
muzyką kwiatów
w każdym płatku inną
więdnie nasączona łzami
oczy nie czują smaku
nie słychać narzekania

Wyczół zrywa kwiaty
jęczą pod pędzlem
i czekają na przytulenie

 

Franciszka Wyczółkowska
Frania to oczy i ręce kobiety
słowa jak liszki lub motyle z warg

spadają westchnienia
w kalejdoskop wspomnień

przywołuje pamięć
o życiu spakowanym do sal muzealnych
o obrazach wklejonych w fotografię czasu
o podróży życia w cieniu
o spoczynku wreszcie pośmiertnym
we Wtelnie


Wiosna u Wyczóła
słońce podpaliło drzewa
po długiej nocy

mistrz
zostawia obrazy pożółcone przez czas

sad kusi wonią
odziewa go w białe szaty
upija zapachem 

myśli lekkie jak motyle
piasek w złoto zmieniają
czas w akwarelę

Wiosna - wnętrze pracowni artysty

tymczasem ona wdziera się do pokoju z podmuchem wiatru.

 

Dalej trasa prowadziła czerwonym szlakiem przez Tryszczyn. Po drodze malownicze krajobrazy.
W Janowie pan Zbyszek przywitał wędrujących przy rozpalonym ognisku. Było mnóstwo atrakcji. Wystarczy wspomnieć, że trzy ostatnie dni karnawału w tradycji ludowej i dworskiej  nazywano  mięsopustami. Wówczas bawiono się hucznie, przygotowując dużo jedzenia. Obfitość pożywienia miała służyć w tym czasie nie tylko dla uciechy, ale także dla zaklinania, prowokowania urodzaju i dobrobytu na cały rok.
Niedzielne południe spędziliśmy na wesoło ze śpiewem, tańcem i upieczonymi w ogniu kiełbaskami. Po zabawie udaliśmy sie niebieskim szlakiem do Smukały na przystanek MZK.
 

 

Fot. Hanna Ryszewska oraz zdjęcie przy ognisku (NN)

Wróć